Jako krótkie streszczenie całego procesu wiankotwórczego, przedstawiam mój wianuszek w liczbach:
- 7,5 - dokładnie tyle metrów wstążki do oplecenia obręczy zużyłam; dopiero teraz dostrzegam jakim byłam wiankowym ignorantem, gdy za pierwszym razem kupiłam tylko 2 metry; dodam, że do pełnej satysfakcji i pełnego wykończenia oplatania zabrakło mi 4 cm. Słownie: cztery centymetry. O losie.
- 4 i pół - tyle płyt przesłuchałam podczas mojego wiankotworu, choć to nie oznacza spędzonego nad nim czasu, bo nie cały czas słuchałam muzyki
- 3 - w tylu sklepach szukałam styropianowej obręczy i jej nie znalazłam, choć byłam święcie przekonana, że musi w nich być. Co dziwniejsze, w końcu otrzymałam ją w sklepie, po którym raczej się jej nie spodziewałam. Czysta murphologia.
- 18 - tyle dni czekałam, żeby zgłosić swój wianek na wyzwanie (choć niespecjalnie. Chociażby dlatego, że nigdzie nie mogłam kupić styropianowej obręczy. A właściwie nie mogłam jej kupić tam, gdzie myślałam, że będę mogła)
- 4658675 - chyba mniej więcej tyle razy usiłowałam zawiązać porządnie kokardkę. Z marnym skutkiem.
A jako podkład muzyczny do mojego wiankowego postu proponuję tą piosenkę. Bardzo podoba mi się ten smukły synkretyzm :D